Czy cyberprzestępcy i pacjenci mają z sobą coś wspólnego? Z pewnością tak, ponieważ w sferze ich wspólnych zainteresowań znajdują się dane osobowe tych drugich.
Sektor zdrowia, jako jeden z najbardziej istotnych obszarów usług publicznych, jest dysponentem wrażliwych i cennych danych. Nie umyka to uwadze cyberprzestępców, którzy zdają sobie sprawę z tego, że wyciek danych lub blokada urządzeń mogą doprowadzić do paraliżu w funkcjonowaniu placówki. To z kolei rodzi presję na zarządzających i znacznie zwiększa ich skłonność do akceptacji żądań przestępców.
Specjaliści ds. cyberbezpieczeństwa podkreślają, że kosztownym efektem cyberataku mogą być straty finansowe. Wynika to z kar za naruszenie zasad przetwarzania danych. Ma to także związek z wypłatą odszkodowań dla pacjentów. Warto dodać, że przestępcy mogą zwracać się bezpośrednio do osób, których dane posiadają, by grozić ich upublicznieniem.
Wzmożone zainteresowanie cyberprzestępców sektorem zdrowia potwierdzają dane. We wrześniu ubiegłego roku liczba ataków zwiększyła się o ponad 50 proc. w porównaniu do analogicznego czasu w 2020 r. Uśrednione wyniki wskazują na to, że każdego tygodnia przestępcy dokonują 750 ataków. Za takim wzrostem aktywności stoi niewątpliwie wprowadzenie obowiązku prowadzenia i wymiany dokumentacji medycznej za pośrednictwem elektronicznym.
Częstotliwość ataków na placówki służby zdrowia wynika np. z faktu, że instytucje nie posiadają odpowiednich zasobów IT. Z kolei pracownicy nie zawsze są świadomi zagrożeń. Natomiast sposób działania cyberprzestępców, w odniesieniu do sektora zdrowia, stanowią zwłaszcza ataki ransomware. Ich konsekwencją jest blokada działania sprzętu bądź zaszyfrowanie znajdujących się na nim danych.