Google poinformował, że od dnia 13 lipca 2016 r. zacznie obowiązywać w wyszukiwarce zakaz reklamy firm pożyczkowych i ich usług. Zakaz dotyczy jedynie pożyczek, których termin spłaty jest krótszy niż 60 dni. Zakaz będzie obowiązywać we wszystkich krajach. Zdaniem ekspertów zakaz Google sprawniej ureguluje rynek pożyczkowy niż przepisy państwowe.
Wielu specjalistów zastanawia się nad przesłankami decyzji Google.
– Jak tłumaczy ten światowy, internetowy potentat, ta decyzja ma charakter etyczny, ma ochronić użytkowników przed niebezpiecznymi, bardzo drogimi produktami, przed agresywnymi kampaniami, które łapią w pułapkę osoby, których nie stać na spłatę – mówił Mikołaj Fidziński, analityk serwisu next.gazeta.pl podczas audycji „Wszystko o gospodarce” w radiowej Jedynce.
Ekspert nie ukrywa, że sprawa ta może mieć drugie dno.
– Być może chodzi o to, że Google przymierza się do wejścia na rynek mikropłatności. Tą decyzją Google postawił na nogi cały świat, zrobił więcej, niż mogą zrobić rządy, czy ustawy konkretnych krajów –stwierdził Fidziński.
Z decyzją Google nie zgadza się Jarosław Ryba, prezes Związku Firm Pożyczkowych. Uważa on, że decyzja Google będzie krzywdzącą dla firm z polskiego rynku, w którym od dwóch miesięcy działa ustawa mająca na celu ochronę konsumentów.
– Jesteśmy zaskoczeni decyzją Google’a, który podjął ją globalnie. Ona dotyczy wszystkich rynków, na których wyszukiwarka ta działa. W naszej ocenie decyzja ta została podjęta na bazie doświadczeń z Wielkiej Brytanii i USA, gdzie rynek szybkich pożyczek rzeczywiście wygląda dużo gorzej i konsumenci nie są tam chronieni tak jak w Polsce. Od dwóch miesięcy obowiązuje u nas ustawa, która bardzo mocno chroni klientów firm pożyczkowych: są limity kosztów, limity opłat windykacyjnych, firmy są zobowiązane do raportowania do Rzecznika Finansowego, są pod ścisłą kontrolą Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, a także wymieniają się informacjami o udzielonych pożyczkach z sektorem bankowym za pośrednictwem Biura Informacji Kredytowej. Nie są to już tak nieregulowane firmy pożyczkowe, tylko jesteśmy nazywani w ustawie instytucjami pożyczkowymi, w związku z tym porównywanie nas do Dzikiego Zachodu jest nieadekwatne – powiedział Ryba w radiowej dyskusji.
Podczas rozmowy podniesiono również temat konsekwencji nowego zakazu. Wśród nich eksperci wymieniali zwiększone wydatki na reklamę i niskie szanse na zwiększenia poziomu ochrony konsumentów.
– Z pewnością podniesie to koszty reklamy, bo mamy oczywiście alternatywne kanały promocji, tylko w nich reklamy z pewnością podrożeją. Natomiast koniec końców decyzja ta nie chroni jakoś szczególnie konsumentów, ponieważ ci, którzy są w tarapatach finansowych potrzebują pomocy, restrukturyzacji zadłużenia i edukacji finansowej, a nie odcięcia od reklam. W reklamach tych pojawiają się oferty licencjonowanych instytucji finansowych, banków, SKOK-ów, firm pożyczkowych. Natomiast ci ludzie będą częściej trafiali do szarej strefy – przewidywał gość audycji.
Natomiast prezes ZFP uważa, że decyzja Google stanowi nadużycie pozycji dominującej, czy nawet monopolistycznej jak często jest postrzegany koncern informatyczny.
– Zastanawiamy się, jak interpretować tę decyzję. Naszym zdaniem może to być nadużywanie pozycji dominującej lub też monopolistycznej przez Google’a. Trudno jednak odwoływać się od tej decyzji do organów krajowych, takich jak UOKiK, ze względu na to, że Google jest zarejestrowany za granicą, jest to spółka, która prowadzi działalność z USA. Być może na poziomie Komisji Europejskiej taka decyzja mogłaby zostać zakwestionowana, czego wcześniej podobne przykłady już widzieliśmy – stwierdził Ryba.