bg
Chcę wiedzieć o...
Strona główna
Artykuły
O dyrektywie 2019/790

O dyrektywie 2019/790

Dodano: 2021-12-31

W dniu 17 kwietnia 2019 r. Parlament Europejski i Rada (UE) przyjęły Dyrektywę 2019/790 w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym (dalej zwana: Dyrektywa).

Dyrektywa to akt prawny Unii Europejskiej, który wymaga implementacji do krajowych porządków prawnych państw członkowskich. Zgodnie z art. 29 ust. 1 Dyrektywy, czas na jej implementację minął 7 czerwca 2021 r. Jednak do dzisiaj część państw, w tym Polska, wciąż nie wdrożyło krajowych rozwiązań, choć należy przewidywać, że stanie się to wkrótce. Warto bowiem zwrócić uwagę, że toczy się obecnie postępowanie ze skargi Polski przed TSUE, którego przedmiotem jest zgodność Dyrektywy z Kartą Praw Podstawowych UE.

Art. 15 ust. 4 Dyrektywy

Nie ulega wątpliwości, że od początku procesu legislacyjnego dwa artykuły Dyrektywy 2019/790 budzą szczególne kontrowersje. Po pierwsze, art. 15 Dyrektywy tworzy nowe prawo pokrewne dla wydawców prasy w zakresie zezwalania lub zabraniania na korzystanie online z ich publikacji prasowych. Z tego względu część krytyków dyrektywy jeszcze na etapie jej projektu głosiła, że przepis ten konstytuuje tzw. podatek od linków – taki link do publikacji prasowej stanowiłby formę korzystania z niej (publicznego udostępniania). Zatem rodziłby konieczność uzyskania zgody wydawcy prasy na udostępnienie i uiszczenie z tego tytułu opłaty licencyjnej, ewentualnie narażenie się na finansowe konsekwencji naruszenia prawa pokrewnego w przypadku udostępniania bez zgody.

Przepis w pierwotnym brzmieniu – art. 11 Wniosku Komisji Europejskiej z 14.09.2016 r. był bardzo restrykcyjny i wzbudził sprzeciw części państw członkowskich i środowisk z branży internetowej. W konsekwencji przepis ten został znacznie złagodzony. Przede wszystkim dopisano, że prawa wydawców prasy nie mają zastosowania do prywatnych i niekomercyjnych sposobów korzystania z publikacji prasowych przez użytkowników indywidualnych. W następstwie, w obecnym brzmieniu przepis przede wszystkim ogranicza możliwość darmowego korzystania z publikacji prasowych, jak to dotychczas miało miejsce przez duże podmioty takie jak Facebook, czy Google. W Dyrektywie te podmioty określone są jako dostawcy usług społeczeństwa informacyjnego. W szczególności mowa tu o tzw. agregatach treści jak Google News. Korzystając z materiałów prasowych podmiotów trzecich bez opłat na ich rzecz, doprowadziły one do tego, że czytelnicy nie odwiedzali portali wydawców tych materiałów. To skutkowało przejęciem chociażby zysków z reklam, które generowałby wydawca materiału na swojej stronie.

Ponadto dozwolone jest dokonywanie czynności linkowania oraz zastosowanie pojedynczych słów lub bardzo krótkich fragmentów publikacji prasowej (tzw. snippetów). Z drugiej strony, naruszeniem prawa pokrewnego będzie embedding, czyli osadzenie treści artykułu umożliwiające zapoznanie się z nim bez odwiedzania strony, z której pochodzi. Nie bez znaczenia jest również fakt, że znacząco skrócono okres ochrony nowo wprowadzonego prawa. Pierwotny projekt zakładał, że prawa te wygasały w terminie 20 lat od pierwotnej publikacji. Obecnie są to 2 lata (art. 15 ust. 4 Dyrektywy).

Art. 17 ust. 4 Dyrektywy

Drugi artykuł, budzący jeszcze większe kontrowersje, to obecny art. 17 (art. 13 w wersji z wniosku Komisji Europejskiej) Dyrektywy. Przesądza on, że dostawcy usług udostępniania treści online dokonują czynności publicznego udostępniania lub czynności podawania do publicznej wiadomości, gdy udzielają publicznego dostępu do chronionych prawem autorskim utworów lub innych przedmiotów objętych ochroną zamieszczanych przez dostawców treści (użytkowników).

W związku z tym to ostatecznie na dostawców nałożona została odpowiedzialność za treści umieszczane przez użytkowników w ich serwisach pod kątem naruszenia praw autorskich i pokrewnych. W konsekwencji dostawcy zmuszeni są dołożyć wszelkich starań, by uzyskać licencję na udostępnienie utworu. W przypadku braku takiej możliwości, aby do takich naruszeń nie dopuścić. Chodzi tu o podjęcie wszelkich działań, aby uzyskać zezwolenia, ale przede wszystkim o blokownie treści naruszających prawa, zarówno prewencyjnie, jak i represyjnie.

Value gap

Motywem dla wprowadzenia tego przepisu było zjawisko określane jako value gap. Znaczna część treści umieszczanych np. na YouTube czy Facebooku stanowi przedmiot praw podmiotów trzecich. Zatem to te podmioty generują wartość treści na wskazanych, popularnych portalach. Natomiast nie otrzymują za to żadnego wynagrodzenia, a wszystkie zyski z opłat abonamentowych kont premium czy reklam generują strony udostępniające.

Skarga Rzeczypospolitej Polski do TSUE

Mimo zatem zrozumiałej intencji prawodawcy, to potrzeba prewencyjnego blokowania treści stanowi przedmiot skargi Rzeczypospolitej Polski do TSUE (sygn. C-401/19). Zdaniem strony polskiej rodzi ona ryzyko nadmiernego wkroczenia w prawa podstawowe związane ze swobodą twórczości i w prawo dostępu do informacji. Dlatego strona skarżąca narusza wymuszenie przez Dyrektywę „cenzury” treści. Ten nadzór prewencyjny będzie z reguły przyjmował formę filtrowania przesyłanych przez użytkowników treści. Dokonywane one są za pomocą narzędzi informatycznych i to niezależnie od tego, czy dany utwór rzeczywiście narusza cudze prawa.

W przedmiocie polskiej skargi opinię wydał 15 lipca 2021 r. Rzecznik Generalny, wnosząc o jej oddalenie. Rzecznik zwrócił uwagę, że na gruncie obowiązującego dotychczas art. 14 Dyrektywy 2000/31, to na podmiotach uprawnionych ciąży obowiązek monitorowania sieci i zgłaszania naruszeń. Przez to, z uwagi na ich ograniczone możliwości i ogrom treści publikowanych w popularnych serwisach, ochrona ta jest iluzoryczna. Prawodawca Unii uznał, że taki system nakłada zbyt duże obciążenie na podmioty uprawnione. Co więcej, nie pozwala on im na skuteczną kontrolę korzystania z ich utworów i innych przedmiotów objętych ochroną w tych usługach. W szczególności usunięte treści były ponownie umieszczane online krótko później. To zmuszało te podmioty do mnożenia zastrzeżeń. Żeby rozwiązać problem, zaskarżone przepisy przenoszą na tych dostawców obowiązek nadzorowania ich usług.

Rzecznik zwrócił uwagę, że środki, jakich podjęcia oczekuje się od dostawców usług udostępniania treści, powinny w każdym przypadku być zgodne z zasadą proporcjonalności. We wszystkich sytuacjach, w których treści udostępnione online są chronione prawami autorskimi, dostawcy powinni uzyskać zezwolenie zainteresowanych podmiotów uprawnionych. W przeciwnym razie ponoszą odpowiedzialność ex post. Wreszcie, Rzecznik Generalny wskazuje, że dostawca nie powinien występować w roli arbitra, odpowiedzialnego za rozstrzyganie złożonych zagadnień prawnoautorskich. Oznacza to, że dostawca powinien blokować dostęp do utworów lub usuwać je jedynie w przypadkach, gdy publicznie udostępnione utwory są identyczne lub równoznaczne z utworami objętymi ochroną.

W debacie dodaje się, że narzędzia filtrowania są powszechnie stosowane już od dawna. Chodzi więc o nakłonienie do ich stosowania tych, którzy jeszcze tego nie uczynili. Poza tym, narzędzia te wyszukują nieuprawnione powielenie utworu i dają wówczas możliwość „ręcznego decydowania” o zablokowaniu, i dlatego są skuteczne. Niewątpliwe stosowanie tych narzędzi „nauczy” je rozpoznawać utwory umieszczone w ramach dozwolonego użytku.

Nie należy zapominać, że ten przepis został złagodzony względem pierwotnego projektu. Dodano, że dozwolone jest wykorzystywanie przez użytkowników treści udostępnionych przez innych użytkowników w takich celach jak: cytowanie, krytyka, recenzowanie, karykatura, parodia lub pastisz. Ponadto, obowiązek kontroli prewencyjnej nie obejmuje podmiotów, których usługi są dostępne publicznie w Unii krócej niż trzy lata. Nie dotyczy to również tych jednostek, których średnia miesięczna liczba pojedynczych odwiedzających nie przekracza 5 mln i których roczny obrót, przekracza 10 mln EUR. Usunięto także bezwzględny wymóg stosowania technologii rozpoznawania treści (filtrów) na rzecz dołożenia wszelkich starań. Celem jest zapewnienie braku dostępu do przedmiotów objętych ochroną.

Podsumowanie

Choć opinia Rzecznika nie jest dla Trybunału wiążąca, to wyrok zwykle odpowiada konkluzji opinii. Należy zatem przewidywać, że Polska przegra i będzie zmuszona dokonać implementacji. R. Markiewicz, twórca komentarza do Dyrektywy, zwraca jednak uwagę na problemy z tym związane. W szczególności liczne pojęcia niedookreślone. Powstaje pytanie czy je pozostawić – czekając w ten sposób na ustalenia interpretacyjne TS. Czy też, ryzykując sprzeczność z dyrektywą zinterpretowaną przez TS, rozstrzygnąć wątpliwości w implementacji krajowej. Autor jest zwolennikiem drugiej części tej alternatywy, choć zrealizowanej w sposób umożliwiający elastyczną interpretację. W szczególności zaleca przyjęcie regulacji w ustawach implementujących art. 17. Według niej, w razie wątpliwości, czy określona postać eksploatacji stanowi postać dozwolonego użytku, należy przyjąć jej istnienie, gdy nie jest wykorzystywana całość utworu. Wówczas, zablokowanie dostępu do takich treści byłoby możliwe dopiero po indywidualnym rozpatrzeniu danej sprawy z udziałem człowieka.

Niezależnie od tego, Dyrektywa zawiera wiele jednoznacznie korzystnych rozwiązań. Wśród nich m.in. są: mechanizm negocjacyjny, ułatwiający zawieranie umów licencyjnych z organizacjami zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, udzielanie licencji zbiorowych ze skutkiem rozszerzonym, uregulowanie kwestii utworów, które znalazły się w domenie publicznej. Jednakże skuteczność tych rozwiązań zależeć będzie od sposobu ich implementacji.

Materiał Partnera beinsured.pl:

Artykuły powiązane

UODO: Numer PESEL nie powinien widnieć w certyfikacie podpisu elektronicznego

Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych (UODO) zwrócił się do Ministra Cyfryzacji z wnioskiem o zmianę przepisów dotyc...

Blokada strony internetowej przez ABW bezpodstawna – NSA ostatecznie rozstrzyga

Naczelny Sąd Administracyjny (NSA) w wyroku z 26 września 2024 roku (sygn. akt II GSK 2046/23) uznał, że Agencja Bez...

Meta ukarana 91 mln euro za naruszenie RODO.

Irlandzki organ ochrony danych (DPC) nałożył na Metę karę w wysokości 91 milionów euro za naruszenie przepisów RODO zwią...