bg
Chcę wiedzieć o...
Strona główna
Artykuły
OBOWIĄZKI INFORMACYJNE – A „LASY PŁACZĄ”

OBOWIĄZKI INFORMACYJNE – A „LASY PŁACZĄ”

Dodano: 2022-05-26

Od kilku już lat (przede wszystkim od wejścia w życie RODO), mamy do czynienia z dość idiotyczną, ale wymaganą prawem, sytuacją, kiedy to każdy, kto komukolwiek udostępnia swoje dane, jest uszczęśliwiany mniej lub bardziej rozbudowanymi klauzulami informacyjnymi. Jeżeli dodatkowo mamy do czynienia z instytucją działającą na rynku regulowanym (administratorem jest np. agent ubezpieczeniowy), to klient powinien również otrzymać od takiego administratora stosowne informacje wynikające z przepisów regulujących działalność dystrybutorów ubezpieczeń. Również przeciwdziałanie praniu brudnych pieniędzy niesie za sobą określone obowiązki informacyjne. Jeżeli dodamy do tego zawieranie umów na odległość, to to również oznacza przekazanie klientowi szeregu dodatkowych informacji, poza samą umową oczywiście.

Jednocześnie, co ostrożniejszy przedsiębiorca zabiega o to, aby otrzymać od klienta potwierdzenie (najlepiej na piśmie), że stosowne klauzule informacyjne otrzymał, bo przecież „jakiś dowód musi być, a wiadomo, że co podpisano, to pewne”.  

Czy jednak uszczęśliwianie klienta kilku, a nawet kilkunastostronicowym dokumentem, zawierającym wymagane prawem informacje, ma jakikolwiek związek z dbaniem o interesy tego klienta? Śmiem wątpić.

Przed kilkoma dniami musiałem podpisać stosowną klauzulę informacyjną przygotowaną przez jeden z polskich banków. Klauzula, sporządzona bardzo, bardzo drobną czcionką, zajmuje osiem (8) stron. Podpisałem – nie czytając. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie ma się czym ekscytować, mój wybór przecież, a bank niczemu nie winien, bo jedynie egzekwuje idiotyczne prawo. I oczywiście ten ktoś będzie miał rację. Jednak czy o to powinno chodzić w informowaniu klienta i dbaniu o to, aby wiedział komu i w jakim celu przekazuje swoje dane i w efekcie – świadomie te dane przekazał? (Pomijam oczywiście wątek „ekologiczny”, bo przecież te osiem stron trzeba było wydrukować, potem zeskanować i wysłać do banku, a jak wiemy każda kartka i każda strona wydruku i skanu oznacza wymierny koszt energetyczny).

Czy jednak można byłby to wszystko zrobić inaczej? Z całą pewnością tak. Wystarczyłoby podać klientowi jedynie odpowiednie dane kontaktowe (strony www administratora) ze wskazaniem, gdzie szukać informacji o celach i środkach przetwarzania danych oraz wszystkich innych informacji wymaganych prawem (dzisiaj część polityk i regulaminów jest już tak właśnie udostępniana klientom i chyba nikomu krzywda się nie dzieje). Tak długo jak długo administrator byłby w stanie wykazać, że utrzymywał odpowiednie treści pod wskazanym adresem (co technicznie nie jest niczym trudnym), powinno działać domniemanie prawne przekazania wymaganych informacji klientowi (jeżeli klient wyraźnie zaznaczyłby, że nie ma dostępu do Internetu, co dzisiaj raczej należałoby uznać za fikcję, ale przyjmijmy, że jest to możliwe, wówczas można byłoby wrócić do tradycyjnej formy). Bo czym to różniłoby się od obecnej sytuacji podpisywania klauzul informacyjnych w ciemno (patrz mój przykład). Jeżeli nie interesuje mnie szczegółowa treść tych klauzul, to nie ma większego znaczenia czy podpiszę kwit, który ktoś mi pod nos podsunie, ale w ogóle go nie przeczytam, czy też nie skorzystam z okazji, aby wejść na strony www administratora i przeczytać stosowne informacje. Zaletą klauzul informacyjnych w Internecie jest też to, że mogę do nich sięgnąć w każdej chwili, bez potrzeby przekopywania domowych szuflad z kwitami, które na dodatek mogły już dawno temu wylądować w kominku (tak wiem, to również mało ekologiczne, ale się zdarza, bo wolę to od niszczarki).   

Póki co pozostaje jedynie pomarzyć, że ktoś potraktuje nas (mam na myśli nie tylko Polaków, ale też Europejczyków) poważnie i pozwoli samodzielnie zdecydować, czy chcę dostawać tony papieru, czy też wystarczy mi dostęp do odpowiednich informacji w Internecie. Ustawodawcy ciągle jednak traktują przedsiębiorców jak przestępców, a klientów jak idiotów i niewiele wskazuje na to, aby sytuacja mogła się wkrótce zmienić.

Artykuły powiązane

Pracownica pojawiła się w pracy tylko raz, ale umowa była ważna

Sąd Okręgowy Warszawa-Praga w Warszawie, w wyroku z dnia 16 lipca 2024 roku (sygn. akt VII U 1229/23), stwierdził, że dz...

Brak określenia netto w ugodzie oznacza wypłatę brutto

W wyroku z 31 lipca 2024 r. (sygn. akt VII Pa 13/24), Sąd Okręgowy Warszawa–Praga orzekł, że w przypadku porozumienia mi...

UFG: Ponad 2 miliardy złotych wypłaconych na odszkodowania i świadczenia

Od początku działalności Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny wypłacił już ponad 2 miliardy złotych, głównie z przeznac...