Opublikowany niedawno projekt zmian w prawie o ruchu drogowym przewiduje odciążenie obywateli, stacji kontroli pojazdów oraz samorządów dzięki zniesieniu opłaty ewidencyjnej pobieranej np. w związku z wydaniem prawa jazdy.
Pojawiają się jednak głosy, że jest to „otwarcie furtki” do tego, aby dotkliwie podnieść opłaty wnoszone do każdej polisy OC przez towarzystwa ubezpieczeniowe. W konsekwencji może to odbić się na stawkach płaconych przez klientów.
Przypomnijmy, że obecnie ubezpieczyciele wnoszą opłaty na rzecz CEPiKu w wysokości jednego euro od każdej polisy OC. Zmiany w prawie o ruchu drogowym przewidują, że miałoby to być nie jedno euro, ale co najwyżej jeden proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Oznacza to potencjalne podniesienie kosztu dla każdego kierowcy z niecałych pięciu zł (jednego euro) do 57 zł. Byłby to 12-krotny wzrost jej wysokości.
Uśredniając, składka za OC posiadaczy pojazdów mechanicznych to 488 zł. Dodając do tego 57 zł opłaty ewidencyjnej, wzrasta do 545 zł – prawie o 12 proc. dla każdego. Wzrost jest procentowo większy, jeśli weźmiemy pod uwagę średnią składkę za małą przyczepkę lub motorower – około 60 zł. Po wprowadzeniu zmian proponowanych projektem ustawy składka ta wzrośnie o niemal 100 proc.
Zgodnie z uzasadnieniem do projektu – „kluczowy przychód Funduszu stanowi opłata ewidencyjna uiszczana przez zakłady ubezpieczeń z tytułu zawartej umowy obowiązkowego ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów”. Podkreślmy jednak, że zakłady ubezpieczeń uiszczają składkę, ale odgrywają w tym procesie tylko rolę „inkasenta”. Z zebranej od klienta składki odliczają równowartość w złotych jednego euro i wpłacając na konto Funduszu CEPiK.
Ciężko zatem zgodzić się z tym, że zmiany proponowane w projekcie ustawy są ułatwieniami, które stanowią odciążenie finansowe dla obywateli.